"Powinniśmy się jej pozbyć" - wciąż dźwięczało mi w uszach, gdy wsiadłam do auta, usiłując jakoś zebrać myśli. Byłam wściekła. Najchętniej sama pozbyłabym się tego podleca, paskuda przebrzydłego. Zastanawiałam się nad tym, czego mam się spodziewać. Czy mnie gdzieś wywiozą, czy na mnie napadną, nastraszą, czy mnie do szpitala wyślą, czy dadzą mi jednak jeszcze trochę pożyć, czy usuną mnie z tego padołu, nie zwracając uwagi na moje protesty. Jeśli myślą, że ja się dam zaszlachtować jak zwierzę albo że w ogóle dam sobie coś zrobić, to są wyjątkowymi idiotami. Chyba powinnam powiedzieć o tym Michałowi... ale może jeszcze nie teraz.
Odczekałam resztę ich rozmowy (wolałam nie wiedzieć, jakim też sposobem chcą się mnie pozbyć) w samochodzie. W końcu Igor wyszedł i udał się do swojego auta. Postanowiłam jechać za nim. Na wszelki wypadek trzymałam się z bezpiecznej odległości, starannie pilnując, aby oddzielały nas jakieś samochody. Nie mogłam sobie pozwolić na to, aby ten kretyn mnie zauważył. Wtedy to już na pewno długo bym nie pożyła.
Przejechaliśmy zaledwie kawałek, gdy Igor się zatrzymał na przystanku i zabrał stamtąd jakąś kobietę. Nie zdziwiłabym się, gdyby to była jakaś młoda, wychudzona, długonoga, mocno opalona blondynka w typie barbie z długimi tipsami... Wciąż się mnie czepiał, że powinnam wyglądać bardziej reprezentacyjnie, co znaczyło, że jak barbie. Ta kobieta była jakaś inna. Mówił o takich, że są przeciętne i brzydkie.
Igor podwiózł ją do jednego domu przy Korzennej. Stwierdziłam, że później się na tej Korzennej porozglądam, bo lepiej go nie stracić z oczu. Jechałam tak za nim jeszcze trochę, aż dojechaliśmy na Ogrodową. Igor wysiadł i poszedł do kamienicy, w której mieszkał Wiesiek. Czego on mógł chcieć stamtąd? Poszłam za nim. Dobrze, że miałam płaskie buty, bo przynajmniej nie było słychać moich kroków. W tej Wieśkowej kamienicy akustyka była naprawdę niezła.
Wiesiek posiadał dwa mieszkania i dom. W domu spotykał się z panienkami, czasem w nim mieszkał, choć częściej można go było zastać tam, gdzie go zamordowano. W kamienicy załatwiał te swoje podejrzane interesy. Ciekawe skąd Igor dowiedział się o Ogrodowej? Może od tych swoich bandziorów... Wiesiek go nie lubił ze wzajemnością, ode mnie by się niczego nie dowiedział. Zresztą nikt ze znajomych nie wiedział o tej kamienicy. Czego on może tam szukać?
Weszłam cicho do budynku. Z piętra dochodziły przyciszone głosy. Igor... i jeszcze jakiś facet. Schodzili w tempie ślimaczym, rozmawiając. Stanęłam za schodami, przy wyjściu na podwórko.
- Pilnuj jej. Muszę wiedzieć, co ona robi, gdzie bywa, z kim się spotyka - usłyszałam, jak Igor mówił do faceta.
- A nie lepiej ją sprzątnąć od razu? - zapytał tamten.
- Muszę wiedzieć, ile ona wie. Może jeszcze być mi potrzebna. Na pewno wie więcej niż mówi - wyjaśnił Igor.
- Może nasłać na nią Drzazgę? - zapytał tamten.
"Kto to u licha jest Drzazga?" - pomyślałam. - "Przynajmniej potrzymają mnie jeszcze trochę przy życiu" - stwierdziłam i od razu mi ulżyło, a serce przestało walić mi jak oszalałe.
- Nie nabierze się, choć można spróbować, ale jeszcze nie teraz. Pilnuj jej. Ty nie wiesz, do czego ta cholerna baba jest zdolna. Ty wiesz, co ja z nią miałem? Ile ja się musiałem namęczyć, żeby mnie do domu wpuściła? - narzekał Igor.
"Co za świnia! Bardzo dobrze, że go wykopałam. Pewnie do Wieśka chciał dotrzeć" - rozważałam w myślach. Byłam coraz bardziej wkurzona na Igora. - "Ma jak w banku, że mu nie odpuszczę. Niech no ja się tylko dowiem w jakim charakterze ten palant występuje w tym cyrku!"
- Dobra. Zrobione. Nie spuszczę z niej oka - powiedział tamten.
- Ona może znaleźć to, na czym nam zależy. Ona dobrze go znała. Niech tylko nas naprowadzi - powiedział Igor. Podał tamtemu rękę, zbiegł ze schodów i wyszedł.
"To mam świetną okazję, aby ich skołować. Co za głupki." - pomyślałam, czekając aż ten drugi też wyjdzie. Usiłowałam zza schodów zobaczyć jak tamten wygląda, ale niewiele zauważyłam. Wydał mi się jakiś znajomy. To chyba ten od fontanny, ale głowy za to bym nie dała.
Wiedziałam, że muszę być ostrożna, bo będą mnie pilnować. To była jedyna okazja, abym zajrzała do tego mieszkania, spróbowała się dostać do skrytki, o której kiedyś wspomniał Wiesiek.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Cześć CzG, z okazji imienin życzę Ci zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń :)
OdpowiedzUsuńJak widzisz zaglądam do Ciebie, tylko teraz rzadziej tutaj komentuję, no bo skoro sobie wziąłem "blogowy urlop", to coś mi się od życia należy ;)
Już myślałem, że zapomniałaś o kontynuacji tego opowiadania, ale widzę, że jednak nie - obawiam się jednak, że mało kto jeszcze kojarzy co było wcześniej, stąd pewnie brakuje pod tym postem komentarzy. Ale na mnie, jak widać, wciąż jeszcze możesz liczyć ;)
Ale ja nie o tym chciałem - czytając Twoje kolejne posty coraz wyraźniej dostrzegam, że znalazłaś się w pewnym konflikcie pomiędzy Twoimi zmysłami, czy też może marzeniami/odczuciami, a Twoimi poglądami. Myślę, że wiesz o co mi chodzi.
Ciekaw jestem jak to dalej pójdzie w Twoim przypadku.
Ty pewnie też jesteś tego ciekawa ;)
I to by było na tyle, pozdrawiam Cię wieczorową porą :)
Cześć Smurffie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :)))
Nie, nie zapomniałam o opowiadanku. Wiesz, jak ktoś będzie chciał zawsze może sobie poczytać wcześniejsze części.
Ach... no konflikt interesów. Dziś doszłam do pewnego wniosku, który mnie samą zadziwił, ale rzucił sporo światła na ten konflikt. Jestem ciekawa, jak to się rozwinie. Zresztą nic na siłę, a rozwiąże się samo... przy odpowiedniej osobie ;)
Pozdrawiam serdecznie :)